sobota, 30 czerwca 2012

Breccia, Alberto Breccia, blah...

Komiks jest takim medium, w którym właściwie można wszystko. A równocześnie, niewielu ludzi ma tyle odwagi, chęci, samozaparcia i (cholernego) talentu, żeby spróbować zrobić to „wszystko”. Ograniczają się do jednego stylu, jednej, starannie wypracowanej, rozpoznawalnej dla czytelnika, kreski i zasiadają „na laurach”.
Jasne, po kilkunastu, kilkudziesięciu latach rysowania, wielu autorów drastycznie zmienia technikę, przesiada się z tuszu na farby, z papieru na tablet etc. Czasami jest to (w oczach czytelników) przełomowy sukces, czasami dramat, ale praktycznie zawsze wyraźna i wzbudzająca kontrowersje zmiana.
A teraz wyobraźcie sobie Autora, dla którego zmiana techniki, stylu, kadrowania, kompozycji planszy, etc. to norma. Autora, który, z każdym kolejnym albumem gra na nosie czytelnikom, a jednocześnie każdy z jego komiksów, jest rozpoznawalny od pierwszego spojrzenia.
Geniusz?
Oczywiście!
A jednocześnie, twórca prawie w Polsce nieznany (pojawiły się u nas bodaj dwa teksty o jego komiksach).
Alberto Breccia urodził się w 1919 roku w Urugwaju, trzy lata później jego rodzina przeprowadziła się do Argentyny. W wieku 19 lat rozpoczął pracę jako felietonista i autor okładek dla magazynu „El Resero”, w 1939 roku został zawodowym rysownikiem, tworząc komiksowe paski do takich serii jak „Mariquita Terremoto”, „Kid de Rio Grande” i „El Vengador”.



W latach 1945-59 tworzy, klasyczną w formie, serię „Vito Nervio”.



W 1957 roku publikuje humorystyczny komiks „Pancho Lopez”.




W tym samym roku rozpoczyna współpracę z Hectorem G. Oesterheldem przy takich komiksach jak „Ernie Pike” i „Sherlock Time”

W tzw. międzyczasie zostaje honorowym członkiem „Grupy Weneckiej”  i wraz z Hugo Prattem zakłada „Pan-American School of Art” w Buenos Aires, a od 1960 roku rozpoczyna współpracę z brytyjskim wydawnictwem Fleetway.
Współpraca z Oesterheldem owocuje min. dwoma, przełomowymi seriami, w 1962 debiutuje „Mort Cinder”,







a w 1969 „El Eternauta”.



Breccia odrzuca wszystkie dotychczasowe „komercyjne” ograniczenia, eksperymentuje z narzędziami (legendarne nakładanie tuszu ostrzem brzytwy, podmalowywanie białą farbą, rastry i pędzle), odchodzi też coraz bardziej od klasycznego kadrowania i kompozycji planszy.

Równolegle powstają dwa komiksy „dokumentalno-obyczajowe” (do scenariusza Oesterhelda) „Che” (we współpracy z synem Enrique, który znany jest u nas z, wydanego przez Egmont,  komiksu „Lovecraft”)  i „Evita” .




Rok 1973 to kolejna „przewrotka” w postaci albumu „Los mitos de Cthulhu”, jeśli istnieje jakakolwiek technika nakładania czerni na biel, to możecie przyjąć, że pojawia się ona w tym zbiorze komiksów, a jeśli wydaje się komuś, że ideałem wizualizacji lęków, kłębiących się pod czaszką Lovecrafta, są surrealistyczne obrazki „mistrzów patelni z deviantArta” to sugeruję uważniejszy rzut oka na plansze poniżej.







Rok 1975, Breccia bierze się za Alana Edgara Poe (we współpracy min. z Carlosem Trillo), czyli totalny „El corazón delator”




Rok 1979 „Miedo”





Równolegle z czarno-białymi albumami, Breccia eksperymentuje z kolorem, akwarele, kolaż, kolorowe tusze etc. Komiksowy zwrot „pełny kolor” idealnie oddaje to, co Breccia wyczynia, początkowo w krótkich formach:







zebranych później  min.w takich zbiorach jak „Chi ha paura delle fiabe ?” (sc. Carlos Trillo), taaa... nawet "Jaś i Małgosia" się załapali:






i, całkowicie autorski, niemy „Dracula, Dracul, Vlad?, bah…”




W latach 1983-91 Breccia tworzy swoje kolejne, (które to już?) „opus magnum”, w postaci czterotomowej sagi „Perramus” (sc. Juan Sasturain)









1992 „El Dorado” (sc. Carlos Albiac)





Alberto Breccia zmarł 10 października 1993 roku, zostawiając po sobie tonę opublikowanych komiksów, z których praktycznie każdy wyznaczał nowe kierunki rozwoju i eksploracji dla wielu komiksowych mistrzów. Do inspiracji jego twórczością otwarcie przyznają się tacy autorzy jak Dave McKean, Bill Sienkiewicz, Frank Miller, Mike Mignola, Ted McKeever, Eduardo Risso i wielu, wielu innych, znanych i uznanych.
W Polsce nie opublikowano nigdy  żadnego komiksu Alberto Brecci i można przyjąć, że poza bardzo wąskim kręgiem totalnych maniaków, pozostaje on całkowicie nieznany.

Wszystkie plansze pochodzą ze strony Alberto-Breccia.net , do eksploracji której gorąco zachęcam, bo to tylko drobny fragment "komiksowego spadku"  (niestety, zbieranie publikacji Brecci jest o tyle trudne i czasochłonne, że wznawiane są sporadycznie wybrane tytuły, zaś ich dostępność np. w jęz. angielskim jest obecnie prawie zerowa, mam "Draculę...", "Cauchemars" i "Che", cała reszta czeka w długiej, ale priorytetowej, kolejce).

9 komentarzy:

Kapral pisze...

Rewelacja. Wielkie dzięki za ten post.

turucorp pisze...

Prosze bardzo, smacznego ;)

Tomek pisze...

Im nowsze, tym gorsze jak dla mnie, najbardziej podobają mi się plansze z Mort Cinder. Post pracowity, że też Ci się chciało ;] pzdr T

Spence pisze...

Zajebisty post!

turucorp pisze...

@Tomek, to nie jest takie proste przelozenie jak ci sie wydaje. Na dzien dzisiejszy najbardziej podoba ci sie "Mort Cinder", ale za pare lat moze ci sie odmienic.
Wejdz na stone o Brecci, przeanalizuj to co tam widzisz, zestaw z komiksami, ktore sa u nas dostepne i sie zastanow, co i z czego sie wywodzi. A nie to, co w danym momencie ci sie u Brecci podoba. Wez np. "El Viajero de Gris" i otworz Millerowskiego "Yellow Bastarda", wez "Dracule..." i otworz komiksy McKeevera itd. itp.
Breccia nie robil komiksow zeby sie komus przypodobac, albo zeby trzepac kase za ladne obrazki, mogl odcinac kupony rysujac tak jak potrafil juz w latach 40-tych, pomysl o tym.

Pharas pisze...

Bardzo fajny wpis. Popieram prawie we wszystkim, oprócz jednego. Wierzę, że im więcej się będzie mówić i pisać, w tym przypadku o Brecci, tym większa szansa na wydanie w Polsce. Myślę, że prędzej czy później jakiś jego komiks zostanie u nas wydany.

Pharas pisze...

No tak. Jak się chce napisać coś za szybko to widzi się to czego nie ma. W poście nie ma oczywiście mowy, że żaden komiks Brecci nie zostanie wydany... Więc zgadzam się w 100% ze wszystkim. :)

Unknown pisze...

W polsce wyszedlo jedeno "dzielo" A.Brecci - "Siodlo smierci". Niestety poligrafia jest koszmarna stad "dzielo" a nie Dzielo. W oryginale jest to "Saddle of Death" wydane w serii Picture Cowboy Library bodajze przez angielski Fleetway.

Pozdrawiam

Unknown pisze...

wyszlo nie wyszedlo oczywiscie

Przypadek szczególny

 Ilustracja nie jest komiksem (chociaż czasami komiks była wykorzystywany jako ilustracja). Pojedyncza grafika nie tworzy ciągu narracyjnego...