Uwaga, ciężki temat.
Bart Beaty wprowadza czytelników amerykańskich (kolejny raz) w świat współczesnych komiksów niemieckich, tym razem za pomocą wydanej przez Instytut Goethego antologii „Comics, Manga and Co.”
Szwajcarski magazyn „Strapazin” świętuje setny numer, poświęcając go tematyce współczesnego komiksu chińskiego (a Forbidden Planet „podaje dalej”).
Południowo-wschodnia Azja ma ciągłe wsparcie ze strony Image Comics w postaci antologii „Liquid City”
„The Beat” poświęca sporo miejsca komiksom z Kambodży.
Niemcy, Chiny, Kambodża, Singapur, Tajlandia, a patrząc wstecz to oczywiście Francja, Belgia, Hiszpania, Portugalia, Słowenia, Finlandia, Włochy, Szwecja, Austria, Dania itd. itp.
Każdy anglojęzyczny pasjonat komiksu (nie mylić z „przypadkowym/przeciętnym czytelnikiem”) bez problemu trafi w miejsca dające naprawdę bardzo szeroki wgląd we współczesne komiksy wydawane w w/w krajach.
A teraz popatrzmy na huraoptymistyczne teksty o „polskich komiksach za granicą”.
Ilu amerykańskich czytelników Adlera, Oleksickiego czy Sambora zauważy, że to rysownicy z Polski?
Ilu Francuzów czy Belgów ma świadomość, że np. Kowalski czy Gawronkiewicz są tutejsi a nie tamtejsi?
Parafrazując Orlińskiego; „Komiks Polski nie istnieje”, bo nawet mając mocną (i coraz większą) reprezentację naszych twórców za granicą (ze wskazaniem, co może się wydawać zadziwiające dla wielu polskich czytelników komiksów, na mainstream), Polska, jako kraj, w którym robi się komiksy, jest białą plamą.
Nie ma stron, portali ani blogów, na które mógłby się udać anglo- czy też frankojęzyczny „komiksiarz”, żeby sobie poczytać, co też u nas w trawie piszczy.
Nie mamy antologii, magazynu komiksowego, zina, z którym moglibyśmy wbijać się na szersze wody (a przecież są takie możliwości, vide Stripburger, Kuś! albo wspomniany wcześniej Strapazin).
Albumy komiksowe wydawane w Polsce są dostępne w Polsce i tyle, (bo nawet jak da się je kupić za granicą, to nie ma o nich za tą granicą cienia informacji).
Wystawy zagraniczne pojawiają się i znikają, a bez możliwości zakupu prezentowanych na nich komiksów, pamięć o nich umyka jak zeszłoroczne wpisy na blogach (katalogi tego nie załatwią).
Polscy teoretycy komiksowi albo milczą, albo bawią się w „komiksologię” umartwiając się na mizerią krajowego rynku komiksowego, a przecież wystarczyłoby „raz na chiński rok” sprężyć się trochę i machnąć jakiś tekst chociażby TUTAJ, żeby tą „krajową mizerię” wyciągnąć chociaż o milimetr z otchłani niebytu.
Itd. Itp.
Jasne, da się żyć w Polsce robiąc komiksy „na zachód” (chociaż to co w tej chwili się dzieje, to, przynajmniej z mojego punktu widzenia, jest jedynie wąską dróżką dla nielicznych desperados, gotowych zapieprzać ciężej niż robotnik w fabryce samochodów, odkładając swoje ambicje, pomysły czy nawet styl, na rzecz kasy).
Ale czy na dłuższą metę ma to sens?
I czy to jest jedyna droga, jaką mogą u nas iść szaleńcy, którym jeszcze w głowie zabawa w robienie czegoś, tak niepoważnego z nazwy jak komiks?
piątek, 17 września 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Komiks w przestrzeni galeryjnej (cz. 3)
W nawiązaniu do posta , zaległy materiał z wystawy Druilleta w Angouleme 2023 (tak, na żywo oryginały robią jeszcze większe wrażenie) : ...
-
Ilustracja nie jest komiksem (chociaż czasami komiks była wykorzystywany jako ilustracja). Pojedyncza grafika nie tworzy ciągu narracyjnego...
-
Urodzony w 1832 roku Gustave Dore (Paul Gustave Louis Christophe Doré) rozpoczął swoją karierę w wieku 15 lat, początkowo jako prasowy kar...
-
Czytałem ostatnio chłopakom „Trzynaste piórko Eufemii” i tak się zastanawiałem, że jak to tak, że Rosiński, Papcio Chmiel, Polch i Christa ...
8 komentarzy:
W wyliczance polskich autorów
rysujących za obcą walutę
zapomniałeś o Mirasie Urbaniaku.
Ostatni tekst w "Przekroju" również go pomija. Często się o nim zapomina w tego typu wyliczankach. Mam wrażenie, że
jego belgijskie publikacje są
przykładem na to, że nie zawsze
trzeba "zapieprzać ciężej niż
robotnik w fabryce samochodów,
odkładając swoje ambicje, pomysły
czy nawet styl, na rzecz kasy". Z
resztą, jeżeli chodzi o styl, to
chyba nikt z wymienionych przez
Ciebie nie robi tak bardzo czegoś
wbrew sobie. Raczej można uznać,
że wpasowali się w konkretne zapotrzebowanie.
Z przewodnią myślą się zgodzę,
zwłaszcza koncepcja magazynu/ rocznika "Made in Poland" (ed. angielska, francuska) lub przynajmniej miejsca w internecie mi się podoba. Dawno temu Witek Tkaczyk robił skromny "Comics News Service from Poland" i rozsyłał gdzie się dało. Może to kolejne zadanie dla PSK?
Ale ja nie chcialem sie bawic w wyliczanke (i nie, nie zapomnialem), bo w pelniejsza liste to sie jakis czas temu bawilem na forum Aleji. Po prostu mam swiadomosc, ze takich rysownikow jest naprawde sporo, o niemtorych sie mowi, bo sa u nas znani, o innych sie jedynie wspomina, bo od poczatku rysuja bardziej na tamte rynki niz u nas, a jeszcze inni po cichu zaczynaja tam wlasnie jako inkerzy, pencilerzy czy kolorysci, i z czasem sami sie ujawnia (ja nie czuje sie upowazniony zeby o tym tutaj pisac).
I nie chcialem robic tego wpisu na zasadzie "komiksy komercyjne sa zle", bo tak nie uwazam.
Po prostu widze jaka droge obiera spora czesc naszych rysownikow, widze jakim kosztem i nakladem pracy to sie odbywa (vide ostatnio Adler) i troche zaczynam sie obawiac, ze taka droga, usilnie lansowana przez krajowe media (nie tylko komiksowe) zaczyna byc postrzegana jako jedyna. Z mojego punktu widzenia to cholernie niebezpieczne podejscie to tematu "komiks polski".
nie chcę tutaj wyskakiwać z tekstem w stylu "właśnie miałem do Cibie zadzwonić" albo "dokładnie też o tym myślałem ale mnie ubiegłeś" ale jedno mi się przypomniało.
kiedy Łauma jechała do Angouleme razem z między innymi NSS to kiedy dowiedziałem się jak wygląda "zanęta" na wydawnictwa to stanęła mi wizja kilku chłopa z kartonami egzemplarzy do sprezentowania pod pachami na lotnisku gdzie liczą każdy gram. a jak nawet te komiksy pojadą autem to i tak nie zapakuje się po 200 sztuk tytułu, żeby rozdać wszystkim. (może wszystkim nie trzeba, ale widząc ten polski zalew zagranicznych sklepów z komiksami, wychodzi mi, że trzeba).
i wtedy przez moment przeleciał mi przez głowę taka oto wizja. katalogi. coś jak magazyn zawierający po kilka plansz wydanych w danym roku komiksów danego wydawnictwa. w razie "zaintrygowania"| odnośniki do kogo i gdzie po całe albumy. niby nic odkrywczego, ale... lepsze to niż płytek cd z pedeefem, można zawsze wsadzić do katalogu jakieś teksty, artykuły, co tam tylko wpadnie do głowy. papier to papier - inaczej się komiksy prezentują, inaczej je się czyta. a jeden katalog to nie stos 10 książek. mi to nawet przyszło na myśl, że różne wydawnictwa mogłyby razem coś takiego robić (no może Egmont nie widziałby w tym sensu) - ale Timof, KG, Mroja Press, Dolna Półka. zrzutka na strony i raz do roku ładnie, zgrabnie pozbierać to do kupy - na angielski, na francuski, na japoński i pojechali.
ale potem się obudziłem.
Ty sobie wyobraziles te walizki w Angouleme, a ja je widzialem i to naprawde jest szalenstwo.
Kwestia katalogu, nasi wydawcy roznosza komiksy patrzac na profil wydawcow zachodnich i to ma sens (chociaz na chwile obecna niewiele z tego wynika), myslisz, ze katalog z fragmentami bylby skuteczniejszy?
Mozliwe, ze tak, ale jak dla mnie to jest wciaz tluczenie glowa o sciane.
Zauwaz, ze nasi wydawcy tak naprawde chodza za komiksami, a na zachodzie do wydawcow (nawet tych malych) sie przychodzi.
Czym kieruje sie wydawnictwo, ktore dostaje kilka/kilkadziesiat/kilkaset GOTOWYCH (a czesto juz wydrukowanych np. w Polsce, Czechach, Finlandii, Chinach itp.) albumow komiksowych?
Jakoscia materialu?
Potencjalem?
Nowatorska trescia i/lub forma?
Przeciez to wszystko jest wzgledne, subiektywne i niesie za soba ryzyko wtopy finansowej.
Ale jesli taki wydawca widzi szum na sieci, ma mozliwosc poczytania reakcji maniakow, czyta fora, na ktorych sie dyskutuje, ze fajnie byloby cos przeczytac po angielsku/francusku/suahili, to taki wydawca sie wkreca i wydaje.
Zauwaz, ze u nas to dokladnie tak dziala.
A teraz poszukaj sobie opiniotworczych blogow i forow dyskusyjnych w USA, Francji, Belgii czy gdziekolwiek, na ktorych dyskutowaliby o polskich komiksach, tak jak my to robimy z ich komiksami?
A jak znadziesz to daj znac, bo chetnie poczytam, a po spedzeniu wielu godzin na grzebaniu po sieci nie znalazlem nic.
zero
nulo
polski komiks nie istnieje, wiec po co go wydawac?
szczegolnie, ze mozna wydac komiksy np. kambodzanskich khmerow, o ktorych sie pisze i dyskutuje na sieci.
z Tobą nie sposób dyskutować.
bo masz rację.
eee tam, bez przesady ;/
ja po prostu czesc z tych tematow juz przerobilem i troche mi rece juz opadly.
"trucie dupy" teoretykom zeby sie przelamali i uderzyli do takich projektow jak chociazby wspomniany magazyn o komiksie europejskim z liverpoolu (tam caly czas szukaja felietonistow ze wschodniej europy i jeszcze nikt sie nie zglosil!?), gadanie z ludzmi, ze jak juz maja mozliwosc zrobienia wystawy, info o miedzynarowoych konkursach, antologiach etc. to zeby to puszczali dalej zamiast kisic wlasnego ogora.
Bo potem jest tak jak na wystawie rosyjskiego komiksu na ostatnim Aguoleme, albo dochodzi do takich absurdow jak w Holandii, gdzie komiks polski reprezentowali sami "kosmici" itd. itp.
Wydaje mi sie, ze fajnym pomyslem byloby to co przypomnial tutaj Andrzej, czyli sieciowa wersja "Comics News Service from Poland", ale to naprawde musialoby miec rece i nogi.
Bez subiektywnych akcji typu "pisze tylko o tym co lubie", wsparte materialami od wydawcow, z sensownie dobrana lista miejsc i osob, do ktorych jest to rozsylane, w conajmniej dwoch wersjach jezykowych etc.
Super sprawa, tylko kto mialby to robic?
PSK?
hm...
mogłeś tego wpisa popełnić trzy lata temu to bylibyśmy w domu. no nic to. zaczniemy teraz.
Karolu,
trzy lata temu to niektorzy zupelnie powaznie zastanawiali sie nad wydawaniem komiksow w dwoch jezykach (czesc nakladu po polsku, czesc po angielsku) i rozprowadzaniem ich w USA.
Niestety, do dzisiaj nic z tego nie wyszlo.
Podobnie jak niewiele wynika z kilku roznych akcji zwiazanych z cyklami wystaw, ktore jezdza po Europie (ludzie przychodza na wystawy, niekiedy nawet sa katalogi), ale co z tego, skoro nie ma kontynuacji, czyli mozliwosci nabycia albumow wystawianych tworcow?
Ba, nie ma nawet informacji, gdzie i jak te albumy mozna zdobyc.
Blog/strona/portal po angielsku, o polskich komiksach to chyba dobry pomysl, ale trzeba pamietac, ze to jedynie jeden krok na dluuugiej drodze, a nie recepta na wszystko.
Prześlij komentarz