wtorek, 25 października 2016

Kanon nieoczywisty (cz. 1)

Od pewnego czasu na sieci, co chwilę pojawiają się zestawienia typu "must know" komiksów/powieści graficznych/serii, 10, 50, 100 pozycji, które MUSISZ znać, mieć, albo przynajmniej wiedzieć, że istnieją.
I coraz częściej odbywa się to metodą "kopiuj-wklej", bo przecież wiadomo, że "Maus", że "Black Hole", że coś Delisle i Moora i Sacco, do tego Chris Ware, Gaiman, Clowes, Miller na dokładkę i już mamy piękny "kanon", do którego wystarczy dorzucić kilka swoich "widzimisie" by błyszczeć w towarzystwie równie oczytanych i wyrobionych.
Meh...
A co jeśli zostawimy w spokoju te "oczywiste"? Niech sobie postoją grzecznie na półkach, Sandman nie ucieknie, Hellboy też poczeka, Satrapi i tak nie dostanie w najbliższym czasie zgody na powrót do Iranu, a Bechdel nie zmieni orientacji seksualnej.
Gdzieś, wcale nie tak głęboko, pod stosem błyszczących w każdym takim rankingu "komiksów kanonicznych", leżą sobie dziesiątki, setki, albumów równie dobrych, często przełomowych. Nie tyle świadomie pomijane, co zapomniane, albo zbyt odbiegające od aktualnej "mody" czy "trendu", by trafiać na topowe listy.

"M" sc. Fritz Lang, art. Jon J. Muth
Zrealizowana przez J.J. Mutha w 1990 roku, czteroczęściowa miniseria (w 2008 r. wznowiona jako album) jest jednym z tych komiksów, które kompletnie nie są tym, czym na pierwszy rzut oka zdają się być.
Pozornie dostajemy wierną adaptację filmu Fitza Langa z 1931 roku, ten sam klimat, ta sama fabuła, jednak stopniowo, podczas lektury, okazuje się, że to co wygląda jak skopiowane z filmu kadry, jest "jakieś inne". Muth, bardzo pieczołowicie przysiadł nad scenariuszem Langa (i jego żony) i krok po kroku, scena po scenie, zrealizował swoją wersję tego kryminału.
Nie znajdziecie tutaj grafik wykonanych na podstawie klatek z filmu, skonstruowane z pietyzmem sekwencje bazują bowiem na sesjach fotograficznych, które Muth zrealizował ze znajomymi przygotowując się do komiksu, "środek ciężkości" mrocznej opowieści Langa jest zachowany, jednak ,możliwe do zastosowania tylko w komiksie, narzędzia narracyjne, kadrowanie, kompozycja plansz, ta "chwila koncentracji", której w filmowych 24 klatkach na sekundę, nie jesteśmy w stanie doświadczyć, powoduje, że "M" nie jest biernym powtórzeniem, ale doskonałym uzupełnieniem filmowego pierwowzoru.











"METROPOL" Ted McKeever
Pierwotnie wydana przez Epic Comics, 12 tomowa (+ 3 tomy "Metropol A.D."), apokaliptyczna saga McKeevera, monumentalna opowieść o odseparowanym mieście i toczącej się na jego terenie walce dobra ze złem. Demony, anioły i ludzie toczący bój w betonowej dżungli.
McKeever w czerni-bieli, w olbrzymiej dawce i najwyższej formie, czego chcieć więcej?
Aktualnie dostępna reedycja (Image Comics, 2009 rok), zawiera całość (483 strony), niestety, zbyt mały format odrobinę przeszkadza w lekturze.












"La fièvre d'Urbicande" sc. Benoit Peeters, rys. Francois Schuiten (Casterman 1985 r.)

Drugi tom znanego u nas z "Murów Samaris" (wyd. Manzoku) cyklu "Mroczne Miasta". Pierwotnie opublikowany w odcinkach, w magazynie "A Suivre", później kilkukrotnie wznowiony przez Castermana, a w wersji anglojęzycznej przez NBM Publishing.
Tym razem Schuiten "ogranicza się" do czerni-bieli, dzięki czemu dostajemy jeden z najlepszych graficznie komiksów, jaki wyszły spod jego ręki. Perfekcyjnie zrealizowana wizja monumentalnej miejskiej architektury, przeplatająca się z rozwiązaniami graficznymi zaczerpniętymi z prac M.C.Eschera. Miasto nad Miastami, Urbicande, czyli przedzielona rzeką metropolia, nad którą kontrolę dzierżą dwa banki, Bartoline i Urania. Dwa, odseparowane od siebie społeczeństwa, rozgrywki polityczne, tajemniczy artefakt, kostka/sześcian i historia w formie dziennika, prowadzonego przez młodego architekta ("urbitekta") Eugena Robicka.








 



4 komentarze:

Andrzej Janicki pisze...

Metropol w wersji zeszytowej, kolorowej Epica też jest fajny.

turucorp pisze...

Ja najbardziej lubie cz-b wersje wydana pod szyldem luna7, ale o kolorowych komiksach McKeevera jeszcze tutaj bedzie ;)

Andrzej Janicki pisze...

No i jeszcze jest związany z Metropolem, Eddy Current.
PZDR A:)

turucorp pisze...

No wiem, spokojnie, mam tutaj spory stos komiksów do wrzucenia tutaj (a jeszcze muszę uważać, żeby za bardzo nie zdublować rzeczy z najnowszej książki Jerzego Szyłaka ;))

Przypadek szczególny

 Ilustracja nie jest komiksem (chociaż czasami komiks była wykorzystywany jako ilustracja). Pojedyncza grafika nie tworzy ciągu narracyjnego...