Ponieważ Centrala i KG za chwilę ruszają ze swoimi liniami wydawniczymi dla dzieci, warto przyjrzeć się, co w tym temacie, w ostatnich latach, pojawiło się na naszym rynku i z czym przyjdzie im konkurować.
Na początek Ian Falconer i "Olivia", w Polsce opublikowano dwa tomy z tej serii ("Olivia" i "Olivia i orkiestra", oba Egmont 2009), oraz cykl książeczek (kolorowanki, naklejanki itp.). W USA autor rozbudował całe uniwersum, z którym niestety nie będzie (chyba?) dane nam się zapoznać.
Ale wróćmy do wspomnianych dwóch, opublikowanych po polsku, albumów.
Sprzedawane jako "książki dla dzieci" (sam autor używa określenia "picture book"), trafiły w ręce dzieci, rodziców i wielbicieli "ilustrowanych książek dla dzieci", dla których to co się dzieje z warstwą graficzną to "ciekawe zabiegi" i raczej nic/niewiele więcej. Z drugiej strony nasze "komiksowo" prawie nie dostrzegło "Olivi", nie pojawiła się w żadnych spisach, bazach danych, recenzjach ani rankingach, chyba jedyną "spostrzegawczą" osobą pośród "komiksiarzy" był Krzysztof Gawronkiewicz, który przeczytał osobiście pierwszy tom w TVP, w programie "Bajkonur".
Oczywiście, można spierać się, czy to "parakomiksy", "picturebooki" czy rasowy "komiks", moi synowie upierają się, że to "książki dla dzieci", ale równocześnie wykazują spore zakłopotanie, kiedy wskazuję im paluchem zabiegi formalne stosowane przez Falconera (sekwencyjność, ciągi narracyjne, kadrowanie, onomatopeje itd. itp.).
Układy kilku kadrów na jednej planszy płynnie przechodzą w całostronicowe kadry, obraz nie powiela/ilustruje tekstu, ale go uzupełnia, narracja i dialogi są rozdzielone (teksty dialogowe nie znajdują się wprawdzie w dymkach, ale są za to wyraźnie umieszczone przy postaciach). Książki dla dzieci? Jak najbardziej. Komiks? Ależ oczywiście.
1 komentarz:
śliczne.
Prześlij komentarz