
Ha, wiedziałem, że kolejna przepychanka na forum Gildii tak szybko się nie skończy.
Nie mam czasu, siły i ochoty, żeby znowu szarpać się werbalnie o domniemane różnice między mangą a komiksem, wypatrywać niuansów wyznaczających wirtualną granicę między anime a pozostałymi filmami animowanymi, czy też badać patykiem głębokość argumentów dających podstawę do budowania szuflady dla wszystkich „pseudokomiksowych eksperymentów” .
Nie, nie dam się wkręcić.
* * *
Dobra, nazbierało się trochę zaległości, które wypadałoby nadrobić:
Książki:
„Lód” Dukaja skończony jakiś czas temu, obok „Miast pod skałą” Huberatha to jeden z ze wspanialszych „mózgojebów”, które wymęczyłem w ostatnich latach (a że lubię mieć pod ręką jakąś cegłę, którą spokojnie podczytuję we fragmentach przed snem, to z niecierpliwością czekam na kolejną powieść, niekoniecznie Dukaja, bo zdaje się, że teraz znowu kolej na Huberatha i rozwinięcie cyklu, który lata temu rozpoczął opowiadaniami w „NF” (z genialnymi ilustracjami Gawronkiewicza i przyzwoitymi Janickiego)).
„Ślepowidzenie” Petera Wattsa, fakt, że min. R.Zelazny czy Dukaj przerobili już swoje w bardzo podobnej konwencji, bynajmniej w niczym nie przeszkadza, mocna rzecz i to nie tylko dla wielbicieli hard SF.
„www.1939.com.pl” Marcina Cieszewskiego, a to niespodzianka, bo chociaż historii alternatywnych trochę się już w literaturze uzbierało, to i tym razem warto sięgnąć, kampania wrześniowa, współczesny, nasz, krajowy Samodzielny Batalion Rozpoznawczy (z całą zbieraniną sprzętu, od ruskich Mi 24 po „Rosomaka” i wypasione oporządzenie chłopaków z GROMu), bitwa pod Mokrą, kosmiczne technologie „made in USA”, wątek kryminalny, etc. czyli „superczytadłlo” na jedno popołudnie (a już za chwilę tom drugi, czyli „www.1944.waw.pl” ).
„Nikt” M. Kozak, no i niestety porażka, bo tak jak dwa poprzednie tomy, mimo wtórności fabularnej, broniły się wartką akcją, zwrotami fabularnymi i „swojskim klimatem”, to niestety trzecia odsłona najbardziej przypomina kolejny odcinek „Mody na sukces” (Kto? Z kim? Kiedy? Dlaczego? Po co? ) zmiksowany z uporczywą reklamą butów szturmowych Adidasa (fajne buty, ale bez przesady).
„Gottland” M.Szczygła, czyli rewelacyjna terapia wstrząsowa dla wszystkich, którym wydaje się, że nasi sąsiedzi z południa to piwo, knedliki, Szwejk i zabawny język.
Muzyka:
Jak ktoś jeszcze nie był, to odsyłam do bloga
„don’t panic we are from poland”, bo Marceli i spółka robią dobrą robotę (a poza tym Marceli pisze świetne opowiadania i powieści, których niestety nie może jakoś wydać, co smuci mnie o tyle, że zalegam z kilogramem pojechanych ilustracji w szufladzie i głowie).
Playlista z mojego Irivera:
Mars Volta (w końcu skompletowałem wszystkie cztery studyjne LP)
Massive Attack („Mezzanine” i „100th Window”)
Portishead („Dummy”, „Portishead” i „Third”)
Nosowska „N/O”
Silver Rocket „Tesla”
SBB „SBB”
Film:
„Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” (i jest dobrze, i nadal lubię Finchera, chociaż podpadł mi trochę za „Obcego”, szczególnie w kontekście
takiego konceptu ).
„Ostatnia Bitwa” („Ji jie hao”), czyli chińczyki robią „Szeregowca Ryana”, batalistyczna miazga, niestety, pary starczyło na pół filmu, ale dla tego pół i tak warto zobaczyć.
„Kukułka” („Kukushka”), nadrobiona zaległość z 2002 roku, współczesna, rosyjska kinematografia w najlepszej formie.
Komiks, czyli co ostatnio wyładowało na półkach (a na co w kraju trzeba będzie sobie jeszcze poczekać):
„Joker” Azzarello/Bermejo, scenariusz niestety zawodzi (to już kolejny raz panie Azzarello!), za to graficznie jest „cud-miód”, bardzo lubiłem to co swego czasu rysował Ostrowski (mimo tych ewidentnych zrzynek i „nawiązań”) a Bermejo jest naprawdę blisko ideału w takiej konwencji graficznej.
„Mome” vol.11 , antologia z Fantagraphics, niezły polski akcent, czyli
Tom Kaczyński , sporo amerykańskiego undergroundu, ale na pierwszy plan wybija się Killoffer ze swoją okładką i szorciakiem na 12 stron.
„Transit” T.McKeever, pierwszy tom „dzieł zebranych”, cz-b, pomniejszony format, hc, ale i tak dobrze, bo nareszcie mogę uzupełnić kolekcję dzieł tego pana.
„Nocturnal Conspiracies” David B., wiem, że trochę strzelam sobie w stopę, bo parę miesięcy temu sprowadziłem „Epileptic”, które właśnie zapowiedziało KG, ale na „senne mary-koszmary” trzeba będzie zapewne sporo poczekać po naszemu, więc trenuję sobie język Szekspira (takiej jazdy jak w „NC” to u Davida B. jeszcze nie widziałem, naprawdę zdrowo pokręcone, i to zarówno fabularnie jak i graficznie).