Niestety foty tylko z otwarcia, bo potem „odrabiałem pańszczyznę” i praktycznie 80% imprezy znam właściwie z drugiej ręki (niemniej dziękuję wszystkim, którzy nie dość, że zakupili moje bazgroły, to jeszcze chciało im się je targać do „Meliny”).











Nie wiem ilu było odwiedzających, ale były momenty, że nie dało się nawet postawić kroku do przodu i robiła się kolejka przed wejściem (zdjęcia wykonałem przed nadejściem głównej grupy uderzeniowej). Czyli całkowite zaskoczenie jeśli chodzi o frekwencję.
Relacja szła cały czas w sieci, więc pewnie niektórzy wirtualnie widzieli więcej niż ja „w realu”.
Pojawiało się kilku autorów, których kompletnie się nikt nie spodziewał (o niektórych dowiedziałem się, że byli, jak już wyszli).
Pojawiły się też pytania:
- gdzie można kupić komiksy? (bo w Gliwicach praktycznie nie ma gdzie, księgarzom w ponad 200 000 mieście nie zależy, bo jest podobno jakiś kryzys czy coś w ten deseń, i zainteresowanie podobno za małe, taa...).
- kiedy można przyjść, żeby sobie na spokojnie przeczytać to co wystawione? (można praktycznie w każdej chwili, tylko trzeba wcześniej zadzwonić, albo napisać maila, wszystko jest na stronie „Meliny”).
Reasumując, impreza się (podobno) bardzo udała, wszystko wskazuje na to, że „będzie się działo” cyklicznie (plany są, i to dosyć konkretne). Zgodnie z duchem idei „myśl globalnie, działaj lokalnie” sugeruję zaznaczenie sobie na mapach kolejnego „komiksowego” miejsca i zapraszam na kolejną akcję za czas jakiś.
Aha, wszystkim gościom i organizatorom dziękuję za sporą dawkę pozytywnych zaskoczeń.