O rany, w poprzednim wpisie wspomniałem o „Glacial Period” Nicolasa de Crecy, a tym razem pora na jego absolutnie obłędne „szkice” z Japonii .
Przed Państwem mistrz rysunku natychmiastowego, farby „Leningrad”, tusz, kredki oraz stos genialnych rysunków i malunków na kartkach z niesamowitych papierów (Moleskine do akwareli to wierzchołek góry lodowej, prawdziwa masakra to te papiery czerpane kontra najzwyklejszy (i już jednostronnie zużyty) papier do drukarek) .
* * *
W ramach zbierania „chamskich andegrandów”, właśnie przybyła paczka z zakręconym „Salut, Deleuze!” Diecka , oraz, wydanym jak „5” Igorta, czarno (biało) czerwonym „Ikarusem” Manuele Fiora (o którym więcej wkrótce, jak poukładam sobie trochę przemyślenia o komiksach dwukolorowych).
* * *
I na koniec akcja w stylu "szybka lokomotywa na plecach konia"
Panie!
OdpowiedzUsuńTwój blogasek jest jak łom
którym otwierasz mi głowę.
\m/